Praca z diadą mama- dziecko:
przypadek M. i W.
Pani M. zgłosiła się na konsultację okołoporodową 5 tygodni po porodzie, ponieważ doświadczała obniżenia nastroju, wyrzutów sumienia, ambiwalentnych uczuć w stosunku do syna.
Wyrzuty sumienia dotyczyły tego, że trudno jej było zaakceptować fakt zajścia w ciążę z W., ambiwalentnych uczuć przez całą ciążę, pragnienia, żeby „ta sytuacja, sama się rozwiązała”, a także porodu z komplikacjami, obniżona akcja serca W. była argumentem do cc.
Od 5 tygodni spotykamy się w trójkę, rozmawiamy o dylematach mamy, celem jaki sobie postawiłyśmy to zminimalizowanie skutków trudnych doświadczeń prenatalnych i okołoporodowych.
Dziecko aktywnym uczestnikiem
Przebieg sesji
Zaczęłam mówić do W., że widzę jego poddenerwowanie, słyszę jego stękania, że to co mówi mama jest dla niego przykre, że chciałby, żeby mama zawsze czuła się dobrze, że starał się od samego początku, ale trudno musiało mu być doświadczać tych wszystkich trudnych emocji gdy był w maminym brzuchu. Ja mówiłam, mama tuliła W. głaskała go po potylicy, co ewidentnie go aktywizowało (miejsca traumy- punkty które zapewne były uciśnięte przy wydobyciu z macicy).
Zaczęłam opowiadać mu jego historię poczęcia, ciąży i porodu wyraźnie wpływało to na jego reakcje, kręcił się, pokrzykiwał, wykonywał charakterystyczne ruchy rąk i nóg, w pewnym momencie zaczął pokasływać, powiedziałam ” tak W. wypluj z siebie te wszystkie trudne, dławiące emocje….” Pani M. powiedziała, że W. dławił się wodami płodowymi w czasie porodu, odkasływanie stało się wyraźne, gdy nazwałam mu emocje „W. musiałeś się bać gdy doktor tak nagle wyjął Cię z maminego brzucha, nie mogłeś swobodnie zaczerpnąć powietrza bo cała buzia, przełyk, tchawica były pełne wód płodowych….” Chłopiec odkaszlnął kilka razy, pojawiły się uśmiechy i gruchanie, po chwili zaczął układać się do snu, przymykał oczka.
Niestety znów zaczął się niepokoić, powtórzyła się cała sekwencja, z pobudzeniem, kaszlem i ukojeniem, werbalizowałam jego przeżycia.
W czasie całej sesji cała sekwencja powtórzyła się trzykrotnie, aż W. z uśmiechem przymknął oczka, odetchnął głęboko i zasnął spokojnie w ostatnich minutach sesji, uśmiechałam się do P. M., że synek ma idealne wyczucie czasu
Pani M. cały przebieg sesji przyjęła z wdzięcznością i wytchnieniem, doświadczała niepokoju syna i jego rozluźnienia, obserwowała jak nazywanie przeżyć dziecka pozwala mu na samodzielne obniżenie napięcia. Zauważyła, że oprócz czułego, uważnego towarzyszenia syn nie potrzebował ani piersi, ani kołysania, ani innego uspokajania.
Pamiętajmy, że dziecko w łonie, noworodek, niemowlę, to człowiek, i takiego traktowania oczekuje, poważnego i z szacunkiem jakiego my oczekujemy dla siebie, jako dorośli.
Sesję podsumowałam stwierdzeniem, że każdy z nas potrzebuje wysłuchania i przyjęcia swoich przeżyć, nikt nie lubi by mu przerywano, zagadywano, pocieszano stwierdzeniem „nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze”, albo oferowano przysłowiowe ciasteczko tam gdzie jest potrzeba wygadania się…..
Dokładnie tak jak mówi dr Verdult „cały ból musi wyjść, pocieszanie zaburza ten proces”.